środa, 7 marca 2012

Studnia bez dna, czyli coś dla łaknących (cz. 10)

Czy można współżyć seksualnie, jeśli jest się zaręczonym?

Narzeczeństwo jest okresem szczególnym i w tym czasie pary mogą czuć, że są już „prawie małżeństwem”, lecz w rzeczywistości stan małżeński jest jak bycie w ciąży – albo jesteś w ciąży, albo nie. Bez względu na to, jak bardzo czują się zaangażowani, dopóki nie złożą sobie wzajemnej przysięgi w dniu ślubu, nie mogą wyrażać tego przyrzeczenia za pomocą swoich ciał w łóżku.

Fragment książki Jasona Everta pt. "Jeśli naprawdę mnie kochasz":

Niektórzy mogliby sądzić, że takie myślenie jest nie z tej epoki. Zdecydowanie sięga ono daleko w przeszłość, lecz nadal się sprawdza. Oczekiwanie na otrzymanie siebie nawzajem od Pana pozwala parze stworzyć autentyczną bliskość. Dzięki oczekiwaniu na Boga i skupieniu na tym, do czego On ich powołuje, para otrzymuje wolność, by dostrzec, że intymność nie polega jedynie na tym, jak blisko spotykają się ciała. W zdrowej relacji seks nie jest warunkiem bliskości. Miłość jest cierpliwa, a mężczyzna i kobieta, którzy pokładają ufność w swojej miłości, wiedzą, że będą mieć resztę życia na to, by cieszyć się seksem. Teraz natomiast mają ten jedyny czas, by przygotować się do małżeństwa – by położyć fundamenty pod całą resztę wspólnego życia.

Oczekiwanie na wspólne przeżywanie daru seksualności nie powinno być postrzegane jako bierne odsuwanie w czasie namiętności, lecz jako aktywne ćwiczenie się w wierności. Katechizm Kościoła katolickiego mówi: Narzeczeni są powołani do życia w czystości przez zachowanie wstrzemięźliwości. Poddani w ten sposób próbie, odkryją wzajemny szacunek, będą uczyć się wierności i nadziei na otrzymanie siebie nawzajem od Boga. Przejawy czułości właściwe miłości małżeńskiej powinni zachować na czas małżeństwa. Powinni pomagać sobie wzajemnie we wzrastaniu w czystości (KKK 2350).

Nie chcesz dowiedzieć się przed ślubem, czy twój współmałżonek będzie w stanie oprzeć się pokusom po ślubie?

Jason EvertJason Evert

Ponieważ narzeczeństwo jest czasem na przygotowanie się do sakramentu, miesiące poprzedzające ślub są okresem poważnego rozeznania. Współżyjąc w tym czasie, narzeczeni powodują, że zanika ich zdolność do trzeźwego spojrzenia na związek. Poprzez seks czują się tak blisko siebie, że często są niezdolni do tego, aby krytycznie spojrzeć na przeszłość, teraźniejszość czy przyszłość. Bliskość seksualna może nawet zaślepić ich na tyle, że nie będą dostrzegać, iż ich związkowi brakuje prawdziwej intymności; może im też uniemożliwić wydobycie na światło dzienne trosk i wahań, które mogą im towarzyszyć. Seks może po prostu pokrywać defekty miłości.

Gdy dziewczyna odpowiada „tak” na propozycję swojego chłopaka, nie jest to koniec ich procesu rozeznawania w kierunku małżeństwa. Dopóki nie wypowiedzą słów ślubowania, dopóty nie zostanie podjęte żadne trwałe zobowiązanie. Wyobraź sobie, że byłbyś zaręczony, lecz wiedziałbyś w swoim sercu, że musisz odwołać ślub. Zastanów się, o ile trudniej byłoby zerwać zaręczyny, gdybyś już sypiał ze swoją narzeczoną.

Niektórzy pytają: „Skąd masz wiedzieć, że chcesz poślubić daną osobę, jeśli nie współżyjesz z nią?”. Odpowiedziałbym: „Skąd masz wiedzieć, że powinieneś ją poślubić, po tym, jak już się z nią prześpisz?”. Będziesz raczej wiedział jeszcze mniej, ponieważ seks nie istnieje po to, by być testem na znalezienie dobrego współmałżonka.

Sam fakt, że osoba jest zdolna do bliskości fizycznej, nie oznacza, że jest ona zdolna do innych rodzajów intymności, które utrzymują jedność małżeństwa. Ponieważ seks ma moc wiązania ludzi ze sobą, jego przeżywanie może wydawać się cudowne w początkowych etapach związku, a oboje partnerzy będą się czuć całkiem „dopasowani”. Pomyśl jednak o jakiejś znajomej ci parze, która jest już małżeństwem od pięćdziesięciu lat. Siadają na bujanej ławce przed domem, uśmiechając się do siebie nawzajem wszystkimi swoimi zmarszczkami. Nadal są razem, ponieważ uszlachetnił ich ogień miłości, a nie wypaliły ich podróbki pożądania.

Zatem dlaczego nie poczekać na miesiąc miodowy?

Znam pary, które były aktywne seksualnie długo przed ślubem, a kiedy on i ona przybywali do apartamentu, w którym mieli spędzić noc poślubną, natychmiast zasypiali. Już to wszystko przeżyli, więc dlaczego nie odpocząć, by poczekać na coś nowego i ekscytującego, jak na przykład jazda na nartach wodnych? Po prostu pozbawili siebie samych czegoś cennego. Natomiast pewna kobieta, która zachowała ten dar na czas miesiąca miodowego, powiedziała, że „nie sposób wyrazić, jak bardzo warto było czekać”23. Jak często zdarza ci się słyszeć, aby współżyjące bez ślubu pary doświadczały takiej radości?

Jeśli mężczyzna i kobieta nie chcą czekać, to jakie są ich motywy? Czy to niecierpliwość, pożądanie albo pycha kierują taką parę ku nieposłuszeństwu Panu Bogu? Takie słabości jedynie szkodzą małżeństwu. To poprzez pokorę, posłuszeństwo, czystość, cierpliwość i gotowość do poświęceń para zbuduje miłość trwającą całe życie. Dlaczego zatem nie praktykować tych cnót już teraz?

/

Jednocześnie zaś wiedz, że za każdym razem, gdy opieracie się grzechowi, obdarzacie się nawzajem błogosławieństwem. Ponadto Pan Bóg postawił przed mężczyznami wyjątkowe wyzwanie. Gdy mężczyzna trwa w cnocie czystości, On pomaga sprostać temu wyzwaniu. Polega ono na tym, aby mężczyzna pokochał swoją oblubienicę tak, jak Chrystus ukochał Kościół, oddał samego siebie za nią, by móc ją uświęcić, móc przedstawić swoją wybrankę Bogu tak jak Chrystus swój Kościół: bez „skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany” (Ef 5, 27b)24. Mężczyzna powinien uznać przyjęcie tego wyzwania za miarę swojej miłości do małżonki. Wyobraź sobie Chrystusa wiszącego na krzyżu, mówiącego do ciebie: „W taki właśnie sposób zaprowadziłem swoją oblubienicę do nieba. Czy myślisz, że tobie uda się to inaczej?”. Gdy zaręczony mężczyzna przyjmuje takie wyzwanie i wzrasta w czystości wraz ze swoją narzeczoną, zauważysz, że w dniu ich ślubu dusza jego narzeczonej będzie lśniła tak samo jak jej suknia.

Jeśli nie pojmiemy tych zasad, być może nie zrozumiemy istoty małżeństwa. Czy to jedynie publiczna deklaracja miłości odczuwanej przez narzeczonych? Czy ślub jest odświętną formalnością, czy też jest tam obecny Bóg, ustanawiający nadprzyrodzoną więź – przymierze z parą, które może być zerwane jedynie poprzez śmierć?

Podczas zawierania każdego sakramentalnego małżeństwa będzie miała miejsce przy ołtarzu pewna rzeczywistość duchowa, kiedy to mężczyzna i kobieta stają się mężem i żoną. Oboje wchodzą w zjednoczenie, które jest sakramentem. Tej nocy uścisk małżeński stanie się widzialnym wyrazem tego zjednoczenia pobłogosławionego przez Boga. Dopóki nie została wypowiedziana przysięga małżeńska, kobieta nie jest jednak żoną i nie powinna być traktowana tak, jakby nią była.

Gdy mąż daje swoje ciało żonie, a żona jemu, ich ciała mówią prawdę: „Jestem całkowicie twój/twoja”. Natomiast seks gdziekolwiek indziej niż w małżeństwie jest nieuczciwy. Jakkolwiek by nie było, nie można powiedzieć: „Jestem całkowicie twój/twoja”. A zatem współżycie w okresie narzeczeństwa nie jest tylko czymś w rodzaju „zaglądania pod opakowanie prezentu”. To kwestia zupełnego niezrozumienia sensu zarówno samego seksu, jak i małżeństwa.

Jeśli jesteście zaręczeni, rozważ przez chwilę dar, jakim jest twoja narzeczona. Spójrz, jak hojny był Pan Bóg względem ciebie. Kiedy podejdziesz do ołtarza, czy zechcesz dać Bogu w zamian swój dar? Nie przychodź z pustymi rękami. Uczyń ofiarę, zachowaj swoje narzeczeństwo w czystości, abyś mógł podejść do ołtarza z tym darem dla Niego.

Jason Evert, Jeśli naprawdę mnie kochasz. 100 pytań na temat randek, związków i czystości seksualnej, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 2012

Jason Evert przemawia rocznie do ponad stu tysięcy uczniów szkół średnich i studentów w różnych krajach. Jest autorem dziewięciu książek, m.in.: Pure Love, Pure Faith i Th eology of the Body for Teens [wydanie polskie: Teologia jej ciała / Teologia jego ciała, Homo Dei, Kraków 2011]. Evert jest absolwentem Uniwersytetu Franciszkańskiego w Steubenville (USA), gdzie uzyskał tytuł magistra teologii, licencjat z dziedziny poradnictwa i teologii oraz ukończył dodatkowo kurs filozofii. Jest aktywnym członkiem Catholic Answers, największego w Ameryce Północnej katolickiego apostolatu w zakresie apologetyki i ewangelizacji prowadzonego przez świeckich. Jason i jego żona Crystalina mieszkają w San Diego, mają troje dzieci.

niedziela, 7 listopada 2010

czwartek, 4 listopada 2010

Studnia bez dna, czyli coś dla łaknących (cz. 8)

Z naszej skrzynki e-mejlowej:

Nazywamy się Renata i Piotr Zdulscy. Nasze trzy córki Hania, Ula i Kasia mają 11, 16 i 20 lat. Świadomie wybraliśmy czas na ich poczęcie; pojawiły się na świecie wtedy, gdy rozeznaliśmy przed Panem Bogiem, że będzie to dla nich najlepsze. Nigdy nie stosowaliśmy antykoncepcji. Od początku naszego małżeństwa z powodzeniem posługujemy się metodami rozpoznawania płodności. Oboje jesteśmy instruktorami metody prof. Rötzera i pragniemy dzielić się jej znajomością, gdyż wniosła w nasze życie wiele dobrego.

Zdajemy sobie sprawę, jak trudno jest uporządkować swoje życie intymne i konsekwentnie ten porządek utrzymywać. (...) Porządek w małżeńskiej sypialni zbliża do Boga i współmałżonka, a bałagan mocno oddziela. Dlatego właśnie warto wziąć udział w prowadzonym przez nas kursie...

Zapraszamy małżonków, którzy chcą zrobić porządki w swojej sypialni oraz kobiety pragnące poznać swoją płodność, na Internetowy Kurs NPR w formie interaktywnych warsztatów z interpretacji kart cykli według Metody Rötzera.

Co i dlaczego?

Kurs pozwala uczestnikom zyskać nie tylko wiedzę teoretyczną, ale i przećwiczyć praktycznie wszystkie tryby postępowania. Po zinterpretowaniu pod opieką nauczyciela ponad 50 cudzych kart cykli na kursie, do własnej karty podchodzi się ze spokojem i wprawą jak do pięćdziesiątej pierwszej. Trening czyni mistrza.

Metoda austriackiego lekarza, prof. Josefa Rötzera uczy obserwowania i interpretowania objawów kobiecej płodności. Jej celem jest określenie aktualnego stanu płodności kobiety, co można z powodzeniem wykorzystać w etycznym, zgodnym z nauką Kościoła, a zarazem skutecznym planowaniu rodziny. Nie ma żadnych ograniczeń w stosowaniu Metody Rötzera. Kobiecą płodność można tak samo dokładnie rozpoznać zarówno w cyklach regularnych, jak i nieregularnych, po porodzie i w przekwitaniu, w zdrowiu czy w chorobie.

Co daje stosowanie Metody Rötzera ?

  • Przede wszystkim pozwala diagnozować aktualny stan płodności kobiety, a przez to także jej stan zdrowia, bo karta cyklu jest wizytówką zdrowia kobiety.
  • Dokładne rozpoznanie stanu płodności umożliwia małżonkom dokonanie świadomego wyboru najlepszego czasu na poczęcie dziecka, bo współżycie w okresie płodności maksymalizuje szansę powodzenia przy staraniach o powiększenie rodziny (także u par o obniżonej płodności), a współżycie w okresie niepłodności prowadzi do odłożenie poczęcia, nawet ze 100% pewnością, czego nie daje żadna antykoncepcja.
  • Skutkiem ubocznym stosowania Metody Rotzera jest poprawa relacji w małżeństwie, wzajemna bliskość i lepsza komunikacja, bo jeśli małżonkowie rozmawiają o płodności i współżyciu, to potrafią już rozmawiać o wszystkim. Przerwy we współżyciu, które wydają się z początku czymś trudnym, sprawiają, że współżycie małżeńskie jest ciągle atrakcyjne.

Pewnie niektórzy w tym miejscu zadają sobie pytanie, czy 100% skuteczność odłożenia poczęcia jest możliwa u wszystkich stosujących Metodę Rötzera? W 1983r. na kongresie w Hongkongu dr A. K. Ghosch przedstawiła wyniki badania skuteczności Metody Rötzera w Indiach. W latach 1978-1980 obserwowała ona 525 par ze slumsów, po 4 miesięcznym okresie nauki metody objawowo-termicznej (część uczestników tzw. Programu kalkuckiego Matki Teresy). Ludzie ci stosowali Metodę Rötzera, której metodyka nauczania została przystosowana do kształcenia analfabetów. Warunkiem rozpoczęcia nauki była umiejętność liczenia do dziesięciu, niezbędna do odczytania wskazań termometru. Małżeństwa miały silną motywację odłożenia poczęcia ze względu na stan zdrowia, gdyż był to okres przymusowej sterylizacji wprowadzonej przez Indirę Gandhi. Objęte badaniem pary podejmowały współżycie tylko w czasie niepłodności poowulacyjnej (10-14 końcowych dni cyklu). Jak stwierdza raport: ilość poczęć wyniosła 0 !!! Grupa kontrolna nie stosująca żadnych metod planowania rodziny miała 31,6% ciąż. Skoro ludzie ze slumsów potrafili ze 100% skutecznością stosować Metodę Rötzera, to chyba każdy może to zrobić, jeżeli tylko zechce się jej dobrze nauczyć, a potem prawidłowo stosować.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaleca upowszechnienie metod rozpoznawania płodności (WHO, Fertility awareness methods, Kopenhaga 1987 ). Jako ich zalety wymienia „efektywność zarówno w planowaniu, jak i nie planowaniu poczęć, brak skutków ubocznych, wzrost samoświadomości oraz wiedzy i zaufania do siebie, większe zaangażowanie mężczyzny w planowanie rodziny, pogłębienie się więzi małżeńskiej, brak nakładów finansowych.” Powyższe określenia w sposób bardzo adekwatny opisują efekty stosowania Metody Rötzera, która jest najbardziej dokładną metodą rozpoznawania płodności i panowania rodziny.

Kiedy, jak i za ile?

Kurs Internetowy: bezpłatna lekcja techniczna - 9 listopada; kurs właściwy - 16, 23, 30 listopada.

Koszt: 200 zł od stanowiska dla 1 lub 2 osób.

Organizatorzy i prowadzący

Organizator: Instytut Naturalnego Planowania Rodziny według metody prof. J. Rötzera (INER-Polska)

Prowadzący: Renata i Piotr Zdulscy - zapisy i dodatkowe informacje można uzyskać pisząc na adres: zdulscy@iner.pl

wtorek, 26 października 2010

Studnia bez dna, czyli coś dla łaknących (cz. 7)

Wierząc, że małżeństwo ma duże znaczenie i dla rodziny, i dla świata, oraz że udane życie małżeńskie jest tak cenne, że warto się nad nim zatrzymać, członkowie Wspólnoty Chemin Neuf i Fraterni KANA zapraszają na otwarte Weekendy Kana.

Tematem jest tegorocznych weekendów jest:

"Seks - radość czy utrapienie?"

Seksualność to łaska dana nam od Boga, by jednoczyć małżonków. We wzajemnym obdarowaniu chodzi nie tylko o przyjemność jednego z małżonków, ale o dawanie szczęścia sobie nawzajem. Często jednak, prócz radości, przeżywamy także rozczarowania, frustracje i napięcia. Czasem trudno nam czasem zrozumieć wzajemne potrzeby i otwarcie o nich rozmawiać. Nosimy też wiele pytań i wątpliwości dotyczących tej sfery naszego życia.

Zapraszamy Was na ten weekend by:
- Przyjrzeć się naszym przekonaniom i postawom wobec seksualności oraz zrozumieć z czego one wynikają.
- Lepiej poznawać wzajemne oczekiwania i pragnienia męża i żony, a także odkrywać przesłanie Boga dla małżonków zawarte w Biblii.
- Przyjąć na nowo dar intymnego spotkania małżeńskiego, by mogło ono nieść radość i budować bliskość między małżonkami.

poniedziałek, 18 października 2010

List biskupów ws. in vitro

Warszawa, 18 października 2010 r.

Szanowny Panie Prezydencie,

Wobec ponownego podjęcia przez Sejm sprawy regulacji prawnej metody in vitro, zabieramy głos w trosce o niepomijanie poważnych racji moralnych oraz o uszanowanie stanowiska ludzi uznających prawo do obrony życia każdego człowieka za normę nadrzędną. Pragniemy przestrzec przed uchwaleniem ustaw dopuszczających rozwiązania prawne, które są nie do pogodzenia zarówno z obiektywnymi racjami naukowymi o początku biologicznego życia człowieka, jak też z jednoznacznymi wskazaniami moralnymi, płynącymi z Dekalogu i Ewangelii, które przypomina Kościół.

1. Metoda in vitro powoduje ogromne koszty ludzkie, jakie są z nią związane. Dla urodzenia jednego dziecka dochodzi w każdym przypadku do śmierci, na różnych etapach procedury medycznej, wielu istnień ludzkich. Jeszcze więcej zarodków poddanych jest zamrożeniu. Nauka i wiara podkreślają, że od momentu poczęcia mamy do czynienia z człowiekiem, ludzką osobą w fazie embrionalnej.

2. Procedura zapłodnienia in vitro ma wciąż nie do końca zbadane skutki dla dzieci poczętych tą metodą. Coraz liczniejsze badania pokazują, że skutkiem tej procedury jest mniejsza odporność, wcześniactwo, niedowaga, powikłania, a także częstsza zapadalność na rozmaite schorzenia genetyczne. Metoda ta jest więc zwyczajnie niebezpieczna dla dzieci poczętych przy jej pomocy.

3. Zapłodnienie in vitro to młodsza siostra eugeniki – rzekomo procedury medycznej – o najgorszych skojarzeniach z nie tak odległej historii. Procedura zapłodnienia pozaustrojowego zakłada bowiem „selekcję” zarodków, która oznacza ich uśmiercenie. Chodzi o eliminację słabszych zarodków ludzkich, zdiagnozowanych jako nieodpowiednie, czyli o „eugenizm selektywny”, piętnowany wielokrotnie przez Jana Pawła II i inne autorytety.

4. Nieobliczalne są również skutki społeczne, jakie wywołać może rozpowszechnienie metody zapłodnienia in vitro. Tak poczęte dziecko może mieć trzy matki: genetyczną (dawczynię materiału genetycznego), biologiczną (tę, która je urodziła) i społeczną (tę, która je wychowuje). Ojcostwo w przypadku metody in vitro jest jeszcze trudniejsze do określenia. Tak zwani dawcy „materiału genetycznego” bywają anonimowi, ale znane są też precedensy, że pociąga się ich do płacenia alimentów na rzecz dziecka poczętego z ich materiału genetycznego.

Oddzielenie prokreacji od aktu małżeńskiego zawsze niesie ze sobą złe społeczne konsekwencje i jest szczególnie niekorzystne dla dzieci przychodzących na świat wskutek działania osób trzecich. Prawne usankcjonowanie procedury in vitro pociąga za sobą nieuchronnie redefinicję ojcostwa, macierzyństwa, wierności małżeńskiej. Wprowadza także zamęt w relacjach rodzinnych i przyczynia się do podkopania fundamentów życia społecznego.

5. Pilną natomiast koniecznością jest uruchomienie programów zapobiegania niepłodności, której przyczyny są znane i uzależnione od ludzkich świadomych działań oraz leczenie niepłodności, którym nie jest technologia in vitro. Osoby z niej korzystające nadal pozostają niepłodne i chore.

6. Współczując rodzinom cierpiącym z powodu braku potomstwa, wyrażamy uznanie tym wszystkim, którzy mimo osobistego dramatu starają się zachować wierność zasadom chrześcijańskiej etyki i otwierają się na przyjęcie dzieci przez adopcję.

Wyrażamy nadzieję, że przedstawione racje staną się przedmiotem refleksji i zachęcą do obiektywizmu tych, których Naród obdarzył szacunkiem i zaufaniem na aktualnym etapie polskiej historii.

+Józef Michalik

Przewodniczący KEP

+Kazimierz Górny

Przewodniczący Rady ds. Rodziny KEP

+Henryk Hoser

Przewodniczący Zespołu Ekspertów KEP ds. Bioetycznych

środa, 19 maja 2010

Marsz dla Życia i Rodziny

Mocno liczymy na to, że w ostatnią niedzielę maja (30.05) spotkamy się o 12.00 na Nowym Świecie. Przyjdź z rodziną i przyjaciółmi!